Cube Attain Pro Disc moje wrażenia z użytkowania.
To już 3 sezony, odkąd użytkuję Cube Attain Pro. Pomyślałem więc, że czas podzielić się moimi wrażeniami z użytkowania. Cube Atain Pro Disc to szosowy rower na aluminiowej ramie. Osprzęt to podstawowe minimum, czyli Shimano Sora w nowej wersji R3000, hamulce tarczowe mechaniczne TRP Spyre C, koła Alexrims. Na samym początku miałem wersję 2016 na hamulcach szczękowych i starszej Sorze 3500. Zamieniłem ją po jednym sezonie na model 2017 na tarczach i nowszej Sorze. Cube Attain Pro do tej pory oferowany jest w tej samej konfiguracji, parametry ramy i osprzęt jest praktycznie nie zmieniony, różnica to głównie malowanie.
W tym wpisie skupię się głównie na moich wrażeniach z użytkowania tego roweru, jego cechach, zaletach i wadach.
Cube Attain opis modelu.
W ofercie Cube model Attain to typowa szosa endurance. Występuje na ramie aluminiowej (waga ok. 10 kg), oraz karbonowej GTC (waga ok. 9 kg). Obecnie ten podstawowy model szosowy jest ciekawą propozycją dla wszystkich amatorów, którzy zamierzają wejść w świat rowerów szosowych, bądź skupiają się na spokojnym pokonywaniu drogowych szlaków na małych i średnich dystansach. Modele Attain występują z osprzętem od Claris do Ultergy, obecnie już tylko na hamulcach tarczowych. Wcześniejsza oferta miała też w szeregu modele na hamulcach szczękowych. W swoich szosach Cube oprócz Attain ma jeszcze Agree, o bardziej sportowej geometrii oraz Litening sportowo-wyścigową szosę.
Rama, geometria, rozmiar.
To, co przekonało mnie do Cube Attain, to przede wszystkim geometria ramy. Przy moim wzroście 176 cm i przekroku 82 cm wybrałem rozmiar 56 (Cube liczy rozmiary trochę inaczej, niż inne marki), odpowiednik mniej więcej rozmiaru 54 u większości konkurencji. Sylwetka nie jest agresywnie pochylona, ale też w dolnym chwycie pozwala na przyjęcie aerodynamicznej pozycji, na tyle jednak wygodnej, żeby bez większych problemów i bólu krzyża pokonywać dłuższe odległości. Przydaje się to zwłaszcza w wietrzne dni, kiedy jadąc pod wiatr można tak „ułożyć” się na rowerze, żeby zminimalizować opór. Zazwyczaj moje dystanse to 60-80 km i muszę przyznać, że nawet w szczycie sezonu, kiedy staram się kręcić mocniej i osiągam lepsze średnie, nie mam problemów z bólami pleców, rąk i kolan. Oczywiście na prawidłową pozycję składa się wiele elementów, ale geometria ramy jest jednym z najważniejszych.
Dla mnie geometria Attain jest jakby szyta na miarę. Nawet dłuższe dystanse w okolicach 100 – 120 km pokonuję bez większego problemu. Nie oznacza to jednak, że będzie to rama dobra dla każdego. Myślę, że liczą się własne preferencje, możliwości, rozciągnięcie ciała, czy sposób jazdy. Wszystko to są elementy, które z czasem ulegają zmianie, dopasowaniu, warto więc eksperymentować, kiedy czujemy, że coś nie do końca jest tak, jak należy.
Ja czuję się na tyle dobrze na tej ramie, że nie myślę specjalnie o żadnej rewolucji w tym temacie. Zmieniając swoją pierwszą szosę na nowszy model, wybrałem dokładnie ten sam rower, tylko z ciut nowszym osprzętem (bo najbardziej zależało mi na hamulcach tarczowych). A kupując w zeszłym roku (2020) gravela, zdecydowałem się również Cube, model Nuroad Pro, o bardzo zbliżonej geometrii do mojego szosowego Attain. Po roku użytkowanie mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję również tego wyboru.
Przesiadka z mtb na szosę.
Zakup szosy był strzałem w dziesiątkę. Od dawna jeździłem na mtb i w pewnym momencie chciałem jeździć dalej i szybciej. Przesiadka na szosę, to była rewolucja. Kupując pierwszy rower szosowy miałem małe pojęcie o temacie. Wiedziałem, że potrzebuję raczej mniej agresywnej geometrii na początek, poczytałem trochę, jak dobrać właściwy rozmiar, ale jaka marka i jaki model, to była sprawa otwarta. Wybrałem Cube Attain, bo spodobało mi się jego malowanie, kwestia przypadku. Miałem szczęście i rower rzeczywiście bardzo mi podpasował. Jednak drugi zakup już nie był przypadkiem i ponownie wybrałem Cube Attain z pełnym przekonaniem dobrego wyboru.
Początki nie były łatwe. Zupełnie inne ułożenie ciała wymagało przyzwyczajenia. Na początku czułem szosę w krzyżu i w rękach. Zaczynałem jednak od mniejszych dystansów, ok. 30 km, dopasowałem wysokość siodełka, lekko je też pochyliłem do przodu. Nie zmieniałem więcej nic, liczyłem, że z czasem rozjeżdżę się i dopasuję. I tak rzeczywiście było. Ten czas, to było ok. pół roku. Odczuwałem wtedy pewien dyskomfort, po jeździe czułem krzyż, kolana i nadgarstki, ale z czasem bóle te ustępowały i po pewnym okresie zupełnie zanikły. Pomogły też zapewne ćwiczenia na wzmocnienie mięśni kręgosłupa i ramion (sezon zimowy spędzam zwykle na siłowni).
W internecie często pojawiają się pytania o bóle kolan, kręgosłupa, czy rąk po przesiadce na szosę, czy gravela. Wiele osób doradza iść na fitting. Oczywiście jest to dobra droga, ale trzeba też mieć świadomość, że rower szosowy wymusza zupełnie inną pozycję niż mtb, czy trekking. Mięśnie muszą się dopasować i przez pewien czas jest to trochę odczuwalne. Zmiana pozycji z wyprostowanej na mtb na pochyloną w szosie, dłuższe dystanse, nie są obojętne dla ciała, wiec pojawienie się na początku pewnego dyskomfortu, czy bólów jest naturalne. Nie jest łatwo odczytać, czy ból i dyskomfort jest wynikiem złej pozycji, złego ustawienia, czy się „rozjeździ”.
Ja uznałem, że zdecyduję po jakimś czasie, jeżeli dyskomfort nie będzie się nasilał i z czasem zaniknie, to nie będzie to groźne dla zdrowia, ale decyzję czy skorzystać na początku ze specjalisty, czy nie, zostawiam Wam, bo to sprawa indywidualna. Z pewnością, jeżeli wiecie, że macie pewne ograniczenia, czy schorzenia ortopedyczne, wady postawy, to warto przesiadkę na rower szosowy skonsultować ze specjalistą, zanim podejmiecie decyzję o zakupie.
Rama aluminiowa, czy karbon, co lepsze?
Moja szosa zbudowana jest na ramie aluminiowej z karbonowym widelcem. I powiem Wam, że im dłużej na niej jeżdżę, tym mniej myślę o zmianie na ramę karbonową. Oczywiście były takie zakusy i nadal są, ale zmieniły się powody. Kiedyś myślałem o karbonie, bo przecież wypada mieć karbonową szosę, jak się dużo jeździ, obecnie, mając aluminiowego gravela, myślę o karbonie w szosie, ale dlatego, bo chętnie spróbowałbym czegoś innego.
Prawda jest taka, że przy amatorsko-rekreacyjnym stylu jazdy, aluminium w 99 % spełnia moje oczekiwania. To oczywiście moja prywatna opinia, ale kiedy zadaję sobie pytanie, czego mi brakuje w obecnej szosie i co bym chciał zmienić, to temat materiału ramy nie jest na początku listy.
Rama aluminiowa moim zdaniem ma kilka zasadniczych zalet:
– Obecna technologia pozwala na produkcję całkiem lekkich ram aluminiowych (w modelu Attain, różnica wagi między aluminium i karbonem, to zaledwie 300g!
– Rama aluminiowa jest mniej podatna na uszkodzenia. Tutaj zapewne nie wszyscy się ze mną zgodzą i będą mieli rację, ale kiedy mówimy o codziennym użytkowaniu, przewożeniu, przechowywaniu, upadku, uderzeniu, przewaga aluminium jest zauważalna.
– Aluminium jest wciąż zdecydowanie tańsze. Ta sama konfiguracja osprzętu na ramie aluminiowej i karbonowej na przykładzie Cube Attain, to 1,5 tys. zł różnicy (bazując na ofercie na 2022). Dużo, mało, zależy od portfela. Większa różnica polega na tym, że przy ramie aluminiowej dostępne są tańsze konfiguracje np. z osprzętem Shimano Sora, czy Tiagra, gdzie cena startowa jest na poziomie poniżej 5 tys. zł, a przy ramie karbonowej minimalna konfiguracja zwykle startuje z Shimano 105 od ceny 9 tys. (oferta Cube Attain na rok 2022, modele Cube Attain Pro i Cube Attain GTC Race). Ja wolę mieć 2-3 rowery na ramie alu + osprzęt ze środka oferty, niż jeden drogi karbonowy, ale to jest sprawa indywidualnych preferencji.
Oczywiście zauważam też słabe strony aluminium:
– Sztywność i efektywność przenoszenia mocy jest na korzyść karbonu (pytanie tylko, czy przy amatorsko-rekreacyjnym stylu jazdy jest to aż tak istotne?)
– Łatwość napraw i tu zapewne jest zaskoczenie dla niektórych, aluminium dużo trudniej naprawić, a jeżeli już się to uda, to rama nie będzie już w 100% zachowywała fabrycznych parametrów. Naprawa karbonu jest prostsza i daje zdecydowanie lepsze efekty.
– Karbon jest jednak lżejszy, co jest istotne w górach i przy ściganiu się, tam gdzie różnica tych 300-500g, czy kliku sekund to dużo.
Z mojego punktu widzenia, entuzjasty, amatora, który pokonuje zwykle dystanse 60-120 km, w tempie przejazdowym 30-35 km/h, jadąc bardziej dla własnej przyjemności, niż dla wyników i cyferek na Stavie, to rama aluminiowa jest wystarczająco wystarczająca 🙂 . Największą dla mnie, zaletą aluminiowej ramy jest to, że po prostu się nią nie przejmuję, Jest na tyle dobra, że pozwala mi przemieszczać się bez problemu i czerpać przyjemność z jazdy i na tyle tania, że w razie uszkodzenia nie będę lał łez rozpaczy 😉 .
Osprzęt Sora – wystarczający dla amatora.
Moja szosa posiada napęd Shimano Sora 2×9. Przedni blat to 50/34, tylna kaseta, obecnie Sunrace (efekt braku części na rynku, bo zawsze zakładałem Shimano) ma rozpiętość 11-32. Porównując do Tiagry w gravelu nie widzę specjalnych różnic, nie brakuje mi jakoś szczególnie przełożeń. Na płaskim używam zwykle 3 zębatek, na podjazdach jestem w stanie bez problemu dobrać właściwą kadencję do 15% nachylenia, na zjazdach mam czym dokręcić. Znowu, z punktu widzenia rekreacyjnego amatora, jest to napęd w zupełności wystarczający do czerpania przyjemności z kolarstwa romantycznego. Najbardziej przeszkadza mi siła napięcia łańcucha. W Tiagrze sprężyna jest zdecydowanie silniejsza i łańcuch mniej obija o ramę na nierównościach. W mojej Sorze łańcuch obija czasem o ramę na gorszych asfaltowych nawierzchniach.
Do tej pory nie miałem żadnych problemów z napędem, ale kluczem jest tu raczej systematyczne serwisowanie. Regularnie czyszczę i smaruję napęd, bardzo dokładnie. Robię to zwykle po ok. 300 km, czasem trochę szybciej, czasem rzadziej (zależy od warunków na drodze i zabrudzenia). Obecnie jeżdżę na 2 łańcuchy (KMC) i zauważam zdecydowaną korzyść takiego rozwiązania. Żywotność kasety jest dłuższa. Co roku też oddaję rower do serwisu, na dokładny przegląd i smarowanie. Nie robię tego sam, głównie z powodu braku czasu, chęci i odpowiednich narzędzi.
Łańcuch starcza mi zwykle na ok. 3-5 tys. km, kaseta podobnie (przy wcześniejszej pracy na jednym łańcuchu). Przy czym zmieniałem kasety w momencie, kiedy zauważalna była już głośna praca na najbardziej zużytej zębatce, zanim jeszcze łańcuch zaczynał przeskakiwać.
Nie mam żadnych większych zastrzeżeń do napędu Sora. Nie mam też wygórowanych wymagań, biorąc pod uwagę mój styl jazdy. Dla mnie po prostu jest wystarczający.
Główne wady, to przede wszystkim większa waga w porównaniu np. do serii 105, czy Ultegry, oraz niższa jakość i żywotność komponentów. Główna zaleta, to niższa cena części, a tym samym niższe koszty użytkowania.
Hamulce tarczowe i szczękowe, moje wrażenia.
Obecnie mój Cube Attain Pro ma zamontowane hamulce tarczowe, mechaniczne TRP Spyre C (takie same mam w gravelu Cube Nuroad Pro). Wcześniej, mój pierwszy rower szosowy miał hamulce szczękowe z grupy Sora. Uważam, że mechaniczne tarcze w szosie są wystarczające. Jeżdżąc po płaskim nie odczuwam specjalnej różnicy pomiędzy szczękami a tarczami, nawet w sytuacjach awaryjnego hamowania. Trochę inaczej sprawa wygląda w górach. Zapuszczam się w miarę wolnego czasu w Góry Sowie, gdzie niektóre zjazdy mają po 15-20% nachylenia. Jeździłem na Istrii i w Alpach, gdzie długie, strome zjazdy są normą. Nigdy nie brakowało mi siły hamowania w hamulcach tarczowych, nigdy te hamulce mnie nie zawiodły. Od samego początku używam klocków półmetalicznych i regularnie, przy okazji czyszczenia napędu, odtłuszczam tarcze i przedmuchuję powietrzem klocki.
Ważę trochę ponad 70 kg i jeżdżę zwykle na pusto. I znowu, dla amatorskiej jazdy mechaniczne tarcze są bardzo ok. Szczęki w górach miały pewne problemy, nie czułem się pewnie hamując na długich, stromych zjazdach. Oczywiście inna sprawa to bardziej ambitna jazda, szybsza, zawodnicza, kiedy prędkości na zjazdach przekraczają 70 km/h. Wtedy hydraulika z pewnością jest bardziej pożądana i sprawdzi się zdecydowanie lepiej niż wszelkie mechaniczne hamulce.
Koła i opony.
Nie mam specjalnego doświadczenia w testowaniu różnych kół. Mój Cube Attain cały czas jeździ na fabrycznych obręczach o stożku 35 mm markowanych przez Alexrims i piastach z napisem Cube. Wiem, że koła są ciężkie, szacuję ich wagę na ok. 2 kg za komplet. Główna ich zaleta to trwałość. Staram się omijać dziury i nie zapuszczam się szosą zwykle na drogi bardzo złej jakości. Ale zdarzają się słabsze odcinki, czasem kostka i jak do tej pory nie miałem z kołami żadnych problemów. Dla amatora, do jazdy rekreacyjnej takie koła będą wystarczające. Dla bardziej ambitnego kolarza z chęcią poprawiania czasów na Stravie, warto pomyśleć o zmianie na lżejsze koła z lepszymi piastami.
Opony, jakich używam, to popularne Continental Grand Prix 700 x 28. To trochę cięższa, ale też bardziej wytrzymała konstrukcja niż sportowe GP 5000, które miałem w poprzedniej szosie. Oba modele są świetne i jestem z nich bardzo zadowolony.
Podsumowanie. Dla kogo jest Cube Attain Pro ?
Cube Attain Pro to moim zdaniem bardzo dobry rower dla kilku grup rowerzystów:
- amatorów lubiących jeździć, pokonujących dystanse zarówno krótsze, jak i powyżej 100 km, ceniących sobie radość z jazdy i komfort, ale bez specjalnego zacięcia sportowego
- osób wchodzących w świat kolarstwa szosowego, chcących sprawdzić, czy w ogóle jest to zabawa dla nich
- entuzjastów kolarstwa szosowego, którzy szukają solidnego i sprawdzonego roweru w budżetowym zakresie cenowym, o dobrym stosunku jakości do ceny
Cube Attain Pro to solidna konstrukcja, która do tej pory mnie nie zawiodła. Geometria i osprzęt pozwalają na bezproblemowe połykanie nawet dłuższych dystansów. Główną zaletą tego modelu jest moim zdaniem bardzo wygodna pozycja. Paleta modeli Attain jest bardzo szeroka, można bez problemu znaleźć zarówno podstawowe modele na osprzęcie Claris, czy Sora, jak i wyższe serie 105 i Ultegra. Dostępne są ramy aluminiowe i karbonowe. Można więc bez problemu dopasować wersję do swoich preferencji.
Wyższy model Argee ma już zdecydowanie bardziej sportową charakterystykę.
Jakim rowerem nie jest Cube Attain? Nie jest to z pewnością rower wyścigowy. Mimo tego, że można z niego sporo wycisnąć, to jednak przy bardziej ambitnej jeździe i sportowym zacięciu, będzie Wam z pewnością brakowało niższej pozycji i większej sztywności. Również przy częstych wypadach w góry, kiedy będzie zależało Wam na niższej wadze i lekkich kołach, warto zwrócić uwagę na wyższe konfiguracje.
Ze swojej strony spokojnie mogę polecić ten rower. Warto wziąć go pod uwagę, jeżeli zamierzacie rozpocząć swoją przygodę z kolarstwem.
Jeżeli zamieszczone tutaj treści uważasz za wartościowe i chcesz postawić mi kawę, to będzie mi niezwykle miło. Każda kawa to dla mnie wielka motywacja do przejechania kolejnych kilometrów i dalszej pracy. Dziękuję.
Postaw kawę – to sprawdzony i bezpieczny sposób wspierania twórców.
Witam, jaki największy rozmiar opony wejdzie? fabrycznie jest 28 a chciałbym coś bardzo pod gravela wsadzić ale nie wiem co można. pozdrawiam serdecznie
Raczej niewiele więcej. Może 32C. Lepiej iść w kierunku Nuroad.
Witam czy przy wzroście 180 przekroku 86 rozmiar 56 będzie dobry?chodzi oczywiście o model o którym Pan pisze. pozdrawiam
Budowa ciała, to bardzo indywidualna sprawa, nie ma prostego szablonu. Zawsze polecam się przymierzyć do roweru, pojechać do większego miasta, gdzie są sklepy z wybraną marką. Rower kupuje się często na kilka lat, musi być wygodny, a rozmiar to kluczowa sprawa. Można też na lokalnych grupach społecznościowych znaleźć kogoś, kto jeździ na takim rozmiarze w okolicy. Czasem lepiej kupić inna markę, ale taką, którą możemy przymierzyć w najbliższym sklepie.
Cube ma na swojej stronie kalkulator rozmiaru, warto skorzystać.
Przekrok to tylko jeden z parametrów, czasem trzeba wybrać mniejszy rozmiar, z uwagi np na mniejszy zasięg ramion. Na szczęście kilka drobnych korekt można wprowadzić (wysokość siodełka, czy długość mostka).
Na odległość ciężko jest doradzać. Wydaje mi się jednak, że przy tym wzroście ten rozmiar będzie najsensowniejszym wyborem, ale potraktuj to bardziej jak sugestię, nie ostateczną rekomendację.